wtorek, 30 grudnia 2014

2015 - liczymy na ciebie!

(Przepraszam, ale muszę sobie ponarzekać jako rodowita Polka. Radzę przeskoczyć do następnego akapitu.)
Mieszkam w mieście - tutaj fajerwerki huczą nawet czasami w dzień. Okropieństwo. Ostatnio wchodzę do sklepu, a tu zestaw petard za jedynie 100 zł. Mój wzrok musiał wyglądać genialnie. Dla mnie to dziecinada, bo co jest fantastyczne w ciągłym huku i migających kolorkach? Tymczasem o zwierzętach nikt nawet nie raczy pomyśleć...

Dobra, koniec narzekania. Jest zima, jest śnieg i trzeba się nim cieszyć. Dzisiaj poranny spacerek był fantastyczny. W tamtym roku miałam straszne problemy, żeby mój pies cokolwiek zaaportował więcej niż 4x, kiedy jest śnieg. Dzisiaj jakby mi ktoś kundelka wymienił chwilowo na owczara z wymalowanym na pysku "dla piłeczki zrobię wszystko". A to wcale nie była najulubieńsza piłeczka!





Wczoraj też bawiła się z Michasiem (znajomy pies - mix sheltie) a nawet sama do niego w podskokach biegła, co trochę dodało mi skrzydeł, ale później to ja przegięłam. Poszłam z nią na zbyt wyczerpujący spacer, ona zmarzła, więc czuła się niekomfortowo, a potem przestraszyła się psów. Proces modyfikacji zachowań zaleca, aby odseparować psa na co najmniej 2 tygodnie nim się go zacznie. Jednak chyba to nie ma u nas sensu, bo Teena jest jedynie niepewna siebie, to nie jest tak jak w tej książce (mówię o "Mój pies się nie boi"), że sika pod siebie na widok psów czy się rzuca. Jej nie trzeba trzymać pod kloszem (bo tak w ogóle jaki to ma sens odłączyć zwierzę stadne od swojego gatunku, skoro CHCE kontaktu, tylko się troszkę go obawia?). No nic, będziemy pracować. Damy radę!




Niedawno byłyśmy też na krótkim spacerku w alwernijskim lesie. Zdjęcia niezbyt jasne, ale nie mam niestety czasu ich przerabiać. Wybaczcie.






Co z podsumowaniem? Niestety, ale ten rok był zdecydowanie gorszy i nawet nie mam ochoty go podsumowywać. Jedynie jestem dumna z uczestnictwa w Marszu Azylanta, nakręcenia na frisbee i nauki sztuczek.

Co planujemy na 2015?
- naukę sztuczek
- zmianę zachowania Teeny wobec psów, żeby całkowicie przestała się ich bać
- uczestnictwo w "Z psem weselej"
- uczestnictwo w "Marszu Azylanta"
- pojechanie na obóz z psem*
~ uczestnictwo w wystawie jako obserwator
~ uczestnictwo w jakimś grupowym spacerku**

Te z "~" właściwie nie są pewne. ;)

By the way życzymy wam Szczęśliwego Nowego Roku, aby był jeszcze wspanialszy i jak NAJLEPIEJ spędzony!

________
* Nie jestem pewna na jaki ani czego by dotyczył, ale jest moje marzenie od bardzo dawna. Zresztą nawet moja mama chętnie by na to przystąpiła. :D
** Z okolicy znam tylko jedną prawdziwą psiarę, a chciałabym jeszcze kogoś poznać. Jestem z Krakowa, niby psiarzy tu nie brakuje, a jednak niestety nie widuje tu zbyt wielu osób, które bardziej interesują się psami i są w moim wieku. Zawsze fajnie by było pójść na spacer z jakąś fajną dziewczyną, która też ma psa.

piątek, 19 grudnia 2014

Very Merry Christmas?

Ostatnio miałam czas na wiele przemyśleń dotyczących mojego psa i jego psychiki. Taki "prezent" zafundował mi ON spuszczony ze smyczy, który pogryzł mojego psa, a właściciel nawet nie raczył zareagować. Teena właściwie cudem uszła z życiem, a uratowały ją głównie szelki z siodłem i cieczka, bo pies zamiast od razu zaatakować kark, skupił się na tzw. "szczęście w nieszczęściu" na tamtych miejscach - ogon cały był wyszarpany i pośliniony (była to owczarka, nie owczarek). T. była wtedy na spacerze z moją siostrą i to, co się stało naprawdę mnie zszokowało. To spotkanie nie zostawiło jakimś cudem większych obrażeń fizycznych (ślady po kłach między łopatkami i draśnięcie przy ogonie), ale przy psie tak słabym psychicznie jak Inka, właśnie tam swój ślad zostawiło.



 Na pewno jest już lepiej niż gorzej (nie ucieka już od psów, nie unika już tak bardzo jego kontaktu), ale chcemy dojść do naszego levela +1,  ale jeszcze stoimy na zerze. Pewnie nikt mnie nie zrozumiał, więc już tłumaczę:

Psychika mojego psa w stopniach:

level -1
"Jest bardzo źle."

Pies nie chce kontaktu z innymi psami, odgania się od nich lub odskakuje nawet po minimalnym kontakcie. Stan kryzysu psychicznego niemiły zarówno dla pańci jak i psa.

level 0
"Widać progres."

Pies chce kontaktu, ale wciąż jest strachliwy. Powoli zaczyna przestawać się bać. Mogą występować zachowania typowe dla levelu +1. Jest to etap przejściowy.

level +1
"Wreszcie dobrze."

Psiak uwielbia kontakt z innymi psami, o ile nie są zbyt nachalne. Kocha się z nimi bawić, nawet wręcz lgnie do nich. Pańcia i piesek są bardzo szczęśliwi.

O levelu +2 nawet nie marzę, występował jedynie, kiedy papiś faktycznie był papisiem i nie miał za sobą żadnych niemiłych przeżyć. Chociaż może kiedyś... Cóż, mamy kilka planów, które mogłyby nam pomóc, choć trochę zbliżyć się do stanu "jest aż za dobrze". A może to i lepiej, że tak nie jest? W końcu jakoś nie narzekam, że już nie muszę biec na drugi koniec parku, żeby odciągnąć mojego psa, który wpadł wówczas w trans tęczy i jednorożców, widząc innego psa.


A tak poza, to nie mam pojęcia, co dać Teenie na święta. Myślałam o piłkach, gumowych patykach i innych pierdołach (przepraszam za określenie, ale nie wydaje mi się, żeby jego zdrabnianie jakoś specjalnie zmieniało jego sens), ale po co to? Chyba właścicielowi, żeby się dowartościować, wklejając nowe foteczki na bloga. A pies? On i tak nie wie, o co chodzi i szczerze niewiele sobie z tego robi, czy ma jeden szarpak, czy może 50. Wystarczy, że bawi się z nim jego pan i poświęca mu czas. Dlatego mam nieco ciekawszy pomysł na święta i chcę sobie sprawić pewną książkę dot. psiej psychiki. Myślę, że lepsze zrozumienie będzie dla psa o wiele fajniejszym prezentem niż kolejny niepotrzebny badziew do kolekcji. Oczywiście dołożę też jakieś gryzaki i piłeczkę, bo ciągle ubolewam, że ta fantastyczna od Marty nam się zgubiła. A wy co dajecie waszym psom na gwiazdkę?


Coś jeszcze? Aa tak - Very Merry Christmas dla wszystkich psiaków i ich opiekunów!

sobota, 22 listopada 2014

Ruda węszy #1 - Wybieg dla psów.

T e o r i a
W teorii wybiegi dla psów mają być miejscem spotkań właścicieli psów, którzy mogą swych pupili tam bezpiecznie i bezkarnie spuścić, o ile przestrzegają oczywiście regulamin. Takie miejsca są zawsze ogrodzone, na ich terenie znajdują się zazwyczaj ławki i jedna altanka, gdzie ludzie mogą sobie odpocząć, kiedy ich zwierzak bawi się z innymi psiakami.To tyle teorii, czas na praktykę!

P r a k t y k a
Nasze doświadczenia z wybiegami? Chyba już kiedyś wspominałam o tym, że byłyśmy kiedyś na ul. Strzelców (Kraków), ale... tylko przez 20s. Powód? Wielki labrador, który wystrzelił znienacka, strasząc mi psa, a później ledwo mogłyśmy wyjść, bo prawie nas przewrócił i sam by do tego uciekł z wybiegu. Co na to właściciel? Śmiał się. Tak, osoba, która powinna według regulaminu sprawować pełną kontrolę nad psem, stała i patrzyła się jak ten nas prawie taranuje.

Innym wybiegiem, na który od pewnego czasu uwielbiam chodzić jest ten w Parku Krowoderskim. Nie jest on zbyt blisko (według google maps 3,9 km, ale my nie idziemy prostą drogą, nieraz wchodzimy w kręte uliczki i różnie to bywa), najczęściej pół drogi jedziemy autobusem, pół na piechtaka i po drodze zaliczamy też inny park. Jednak czasami jak mam czas to i całą drogę na piechotę przemierzamy. :)
Jednak jeśli już mówimy o samym wybiegu to dla mnie jest świetny. Gdybym miała jeszcze bardziej socjalnego psa byłoby jeszcze lepiej. Na wybiegu są naprawdę różne psy od buldogów francuskich i małych kundelków po duże rasy myśliwskie jak seter irlandzki czy wyżeł weimarski, a raz widziałam też prześlicznego samojeda. Wyglądał jak wielki puchaty miś, ale łobuz z niego niesamowity. Jak raz zabrał nam różowy szarpak to droczył się z właścicielem przez jakieś 15 min i nie chciał wcale oddać. Potem jak pan mi go przyniósł, pies jeszcze przez chwilę za mną chodził z miną "no przecież wiem, że go masz!". Niestety nie wiem dlaczego to miejsce dla Teeny ma złą aurę. Zawsze jak przychodzimy to ona najchętniej by w ogóle tam nie wchodziła. Zwykle wtedy bywamy tak kilka nieco stresujących minut, opuszczamy wybieg, łazimy po PK, wracamy  i jest już wszystko ok, bo zaczynają przybywać wspaniałe psy, które są fantastyczne do socjalki. Zabawa tam jest przednia, jest nawet mały torek, ale jego architekt raczej nie zrozumiał pojęcia "tor przeszkód dla psów" i porobił kilka dziwnych przeszkód, które nie wiadomo do czego służą. Np. slalom jest ok, jeśli uczymy psa metodą tunelową, ale lepszy byłby normalny, a opony są niekorzystnie porozstawiane i zbyt blisko siebie, co bardzo myli psa. Natomiast śliskie(!) belki do skakania są za wysokie i zbyt blisko siebie, więc nawet niezbyt nadawałyby się dla dzieci do zabawy, a co dopiero dla psów.

Jakiś czas temu spotkałyśmy na wybiegu pana ze szczeniakiem pseudo BOSa (sam się do tego przyznał...). Facet bardzo zabawny, po prostu boki zrywać, gdy zaczynał coś gadać, ale pies z całkowicie zrujnowaną psychiką. Kiedy tylko jakiś pies w odległości 3 m popatrzył się na niego, on chciał go przepędzić atakując go z rozbiegu, aby potem skoczyć panu na ręce, do czego został zapewne przyzwyczajony w młodości. Wtedy właśnie zobaczyłam, że w żadnym wypadku nie wolno brać szczeniąt na ręce, gdy się czegoś boją, a pokazać im, że to nie jest straszne, bo potem takie lękliwe 30 kg psa może nas przesadnie bronić i skakać, żeby je wziąć "na rączki".  Bardzo się cieszę, że nigdy tego nie praktykowałam, bo mogłabym mieć teraz to samo. Innego dnia chodząc po parku, też ich spotkałyśmy. Ten pan szedł z BOSem i goldenką na wybieg, a ten pierwszy przejawiał agresję na smyczy. Później na wybiegu Teena wpadła na "genialny" pomysł, żeby się z nim pobawić, więc czaiła się przy nim i jak za nią biegł, to się oddalała od tamtego pana, on wracał, a ona za nim i tak się z nim droczyła. Niech sobie tchórz nie myśli, że taki sześciokilogramowy boss jak ona będzie się go bać. :P

Tymczasem goldenka pochwyciwszy moją piłkę ażurową, zaczęła się... w niej tarzać. I to za każdym razem, gdy udawało jej się tego ażurka pozyskać.

Niefajną sytuacją jaka zapadła mi w pamięć było to, że taka dziewczyna przyszła na wybieg z dwumiesięcznym, prze kochanym szczeniakiem, który się znakomicie bawił z innymi psami i wszystko było w porządku, a tu nagle przychodzi jakiś większy agresywny kundel i rzuca się na ciekawskiego papisia. Biedak został nieźle poturbowany i wyglądało na to, że go coś boli, więc dziewczyna musiała szybko opuścić to miejsce z nim na rękach. Agresor niedługo też poszedł.

N a j c z ę s t s z e  p y t a n i a
Czy wybiegi są w ogóle warte odwiedzenia?
Tak, zdecydowanie. Pies się wybawi jak nigdy, a ty masz szansę pogadać z innymi miłośnikami psowatych.

Czy ludzie sprzątają po swoich psach?
Oficjalnie na wybiegu, do którego chodzę są dozowniki na woreczki na ogrodzeniu i może faktycznie miały jakieś woreczki..., kiedy wybudowali wybieg. Jednak sami psiarze zbierają i jeszcze nigdy nie widziałam tam pozostawionego "upominku".

Jakie psy się nadają?
Wszystkie, które lubią inne psy i nie są agresywne, czy bardzo lękliwe. O ile małe uszczerbki w socjalizacji można właśnie na takich wybiegach naprawić, to dla naprawdę bojących się osobników odwiedzenie takiego miejsca może mieć odwrotne skutki, dlatego najlepiej na początku socjalizować psa w mniej "zapsionych" miejscach, a po dużych postępach pójść na wybieg.

Czy zdarza się dochodzić do bójek na takich wybiegach pomiędzy psami?
Bywa, że przyjdzie jakiś idiota z agresywnym psem, który będzie próbował zaatakować inne albo parka psów, które po prostu się nie lubią, ale jak dotąd nie byłam świadkiem niczego poważniejszego.

Niestety, ale wiem, że są też i gorsze wybiegi, gdzie ogrodzenie lub furtka są uszkodzone, a na ławkach sypiają bezdomni czy pijacy...

Mogę jeszcze dodać, że na takich wybiegach można zdobyć dużo wiedzy na temat zachowania psów i poobserwować najróżniejsze przypadki.

~~~~~~~~
A co u Teeny? Chyba dostała cieczkę, więc na razie z odwiedzenia wybiegu nici.

piątek, 31 października 2014

Rudy lis i rude sprawy

... czyli co się tam działo w życiu lisa.

Był sobie lis, który lisem ewidentnie nie był...


 ... i trochę hopsał...




...trochę sikał (nie sikając)...


...(buldo)żerował...



...nieco dałniał....

...jesieniował...


...sztuczkowował...




...omomomom....


...mroczniał...



...i latał.


Strasznego Halloween!



piątek, 18 lipca 2014

Nicość i perypetie


Nicość nicości nierówna, czyli post o... niczym. 

Zakopane z psem. 
Zgadza się, Teena towarzyszyła nam w podróży do Zakopanego. Miasto według mnie cudowne, bardzo malownicze, ale niestety te całe 4 dni nie wspominam dość dobrze. Czemu? Dlatego, gdyż psicy zachciało się dziwnych, niewytłumaczalnych schiz, przez co cały pobyt był po prostu do kitu. Jedynie dwie chwile, gdy bawiła się wspaniale z PRT, a dzień później Cocker Spanielem przepięknej, czekoladowo-podpalanej z białymi znaczeniami maści. Naprawdę pies był przecudowny i cieszył moje oczy, bo w życiu widziałam jedynie CSA złote i czarne.

Wodowanie.
Moja mała torpedka przekonała się do wody i nie ma nic przeciwko wejściu do niej po patyk. Zdarzyło się nawet kilka razy, że w upał sama zdecydowała się do niej wejść. :D Teraz w parku ma ciekawe zajęcie.  Figa Marty także poczyniła postępy!

Wszystko udokumentowane na filmie (przepraszam za jakość, ale nic nie poradzę) i zdjęciach. ;)



(zdjęcia zrobione komórką przez moją przyjaciółkę pochodzą z innego dnia)






Dogfrisbee.
Jakiś czas temu postanowiłam odkurzyć nasz skromny zbiór Fastbacków i rozpocząć treningi. Zaczęłam ćwiczyć floatery (które czasem przez przypadek stają się krótki backhandami...ups?) i nawet mi wychodzą. Tymczasem Teena... tak, tak udało jej się! Niedawno pierwszy raz w życiu złapała dysk w powietrzu, a trzy dni temu złapała 3-4 floatery pod rząd, zginając się przy tym wręcz idealnie. Cud, miód i malina. Niestety dwa dni temu była dziwnie rozproszona, nie skupiała się, co jest znakiem, że trzeba przełożyć następny trening na kilka dni. I tak jestem z niej bardzo dumna! <3

Użądlenie. 
Dzisiaj w pysk użądliła ją w pszczoła, więc pojawiła się spora opuchlizna. Miała wielkie szczęście, tyle powiem. Dostała w zad dwa zastrzyki i mam nadzieję, że oduczy ją to chociaż na jakiś czas zbliżania się do owadów. Najlepiej, żeby już nigdy tego nie robiła... Malutkiej jednak nic nie jest, tylko ma powiększony prawy bok kufy. :)

PS Chcecie postu zdjęciowego z Zakopanego?

środa, 2 lipca 2014

Dzień Psa, nagrody wygrane w konkursie Animibox&OhMyPet

Jak zapewne wiecie wczoraj był Dzień Psa, więc spóźnione wszystkiego naj dla wszystkich czworonogów! :)

Tymczasem prezent dla Teeny przyszedł dopiero dzisiaj, a jest to nagroda za I miejsce w konkursie u Animibox i OhMyPet. Strasznie się cieszę z tego powodu, bo jeszcze w życiu nic nie wygrałam!

Nagrodą była dowolna obroża i smycz z oferty sklepu, więc wzięłam oczywiście wszystko niebieskie. Czy wspominałam kiedyś, że ubóstwiam ten kolor? :D





No i w dodatku lisy na smyczy - marzył mi się ten wzorek od bardzo dawna. Bardzo dziękujemy obydwu firmom za tak wspaniałe nagrody!

Tymczasem u nas nic ciekawego, wczoraj byłam jedynie na bardzo fajnym spacerku z koleżanką w parku. Ona jeździła na rolkach, a my z Teeną spacerowałyśmy. Jeszcze suczka fajnie pobawiła się z psami i wybiegała, a Ania mimo tego, że została na dzień dobry obszczekana, później dołączyła do grona "lubianych dwunożnych". Spacerek świetnie się udał i liczę na powtórkę! Jeszcze muszę się pochwalić, że wytrymowałam ręcznie (palcami) brzydkie włosy na uszach Teeny i teraz o wiele lepiej wyglądają. :)

TEST #3: Julius-K9 IDC

Postanowiłam wreszcie naskrobać coś na blogu i napisać recenzję szelek. Niestety, ale nowszych zdjęć nie ma (czytaj - Pańcia zgubiła kabel usb). :D

Trochę o firmie. 

Julius-K9 to zagraniczna firma, licząca sobie już wiele lat, która zajmuje się głównie produkcją uprzęży, ale także innych niezbędników dla sportowych bądź użytkowych psów.

Oprócz recenzowanych tutaj IDC w ofercie Julius-K9  możemy także znaleźć IDC pasowe(bez charakterystycznego "siodełka"), uprzęże starszego typu - Power, a także IDC Light i Power Light. Te ostatnie dwa są przeznaczone głównie dla psów ratowniczych. Na stronie sklepu dostępne są także szelki rehabilitacyjne i zjazdowo-transportowe.

Czym różnią się IDC od Powerów?

(zdjęcie i tekst pochodzą ze strony p1es.pl, oficjalnego przedstawiciela Julius-K9)

Różnice między uprzężami K9 POWER (1997) i IDC POWER ® (2010):

1. pas odblaskowy uprzęży IDC ® położony niżej w porównaniu do K9 Power, opiera się psu na mostku i nie obciąża tchawicy
2. klamra zapinająca jest w uprzęży IDC ® wyżej, dzięki czemu w żaden sposób nie ogranicza ruchów
3. 
Powierzchnia uprzęży  IDC 
® pokrywa bok psa w mniejszym stopniu
4. wymienna naszywka
 w IDC 
® przymocowana jest ukośnie i napis widoczny jest równie dobre z boku i od góry
5. 
Od rozmiaru  IDC 
® 0 do 4 bezpieczne zamknięcie uchwytu na zatrzask
6. Od
 rozmiaru IDC ® 0 do 4 uchwyty latarek umieszc
zone w najbardziej optymalnej lokalizacji

Jakie dodatki możemy dokupić do takowych szelek? 

Przede wszystkim typowe dla nich napisy. Gama napisów jest bardzo duża, poczynając od tekstów typu "Police", "FBI" czy "CIA", przez "Flyball", "Pretty Girl", a kończąc na "You don't know me", "Small but dangerous" czy "Hot dog" itp. Występują nawet w języku polskim!

Wszystkie znajdziecie TUTAJ. Oprócz tego istnieje także możliwość dokupienia do szelek latarek, nakładek - np. antystresowych czy sakw (nazywanych też jukami).

Czy szelki jednego typu różnią między sobą?

Jest to taka ciekawostka, bo rzeczywiście tak jest. Najmniejsze rozmiary (Baby) można by powiedzieć, że są najuboższe, bo posiadają jedynie logo, nieco większe (Mini) mają już rączki, a standardowe rozmiary (0-4) są całkowicie wyposażone - występują u nich m.in. miejsca na latarki i mocowania do sakw. 

Jakie naprawdę są IDC?

Mit: są ciężkie. Oczywiście mogą być z lekka cięższe od niektórych norwegów, ale są o wiele lżejsze niż się wydają. 
Mit: grzeją psa. Siodełko poniekąd trochę miejsca zajmuje, ale nie należy się tego bać. Temperatura jest nieznacznie wyższa pod szeleczkami, ale według moich obserwacji i innych opinii nie przeszkadza to zbytnio psom. Materiał pod spodem jest miękki i nie przylega, aż tak bardzo do ciała. 
Fakt: są bardzo uniwersalne i wygodne. Dzięki odpowiedniej budowie zapewniają pełny komfort ruchów (moja psica czy jest w IDC czy nie, nie czuje żadnej różnicy). 
Fakt: są wykonane bardzo porządnie i z wielką precyzją. Wszystko zostało w nich świetnie dopracowane. 

Według mnie są to szelki naprawdę warte polecenia, Teena świetnie się w nich czuje i nie zauważyłam u niej żadnego dyskomfortu. Jak na razie nie prałam ich, bo nie było takiej potrzeby, ale z tego co wiem to łatwo je się czyści. Pies może w nich biegać, skakać czy pływać. :) Dodam również, że dają nam większą kontrolę nad psem dzięki rączce, za którą można szybko chwycić i przytrzymać psa. Ponadto np. w parkach czy lasach przypinamy cienką linkę do nich i pies nie zdając sobie nawet prawy, że jest przypięty, biega jak oszalały i nie łamiemy prawa. Odblaski i podświetlający się  niczym zielony neon w ciemności napis (tak, "Julius-K9" świeci!), zapewniają większą widoczność psa.





~~P O D S U M O W A N I E~~

Koszt: 101,30 zł(rozmiar Mini-Mini, blue sky)
+ porządne wykonanie
+ duża wszechstronność
+ wytrzymałość 
+ pomocna rączka(uwaga - dopiero od rozmiaru Mini-Mini!)
+ możliwość doczepienia dodatków
+ wymienne napisy
- stosunkowo wysoka cena

wtorek, 17 czerwca 2014

Szelki i inne

O tak... po przerabianiu kolejnych sklepów (OhMyPet, Furkidz, Super dog itd.) wreszcie udało nam się kupić upragnione szeleczki. W końcu znalazłam te idealne i są nimi....

...


Julius-K9 Innova Dog Comfort!
Tak to one są tymi idealnymi szeleczkami. Dlaczego? Są tu bardzo uniwersalne norwegi, które mierzy się w tylko jednym miejscu, a i tak są regulowane. Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym zrobiła cokolwiek w 100% dobrze. Ok, powiem tak; jeśli kupujecie szelki czy cokolwiek to lepiej kupcie takie, w których wasz pies będzie mniej więcej w środku rozmiarówki, nie na końcu. ;)


Uprząż jest koloru Blue Sky, choć marzyła mi się akwamaryna. Jednak chyba to lepszy wybór i bardziej pasują do Lisicy. Niestety, ale nie są już tak piękne jak na zdj, bo pańcia kończąc robić linkę własnej roboty (wiem, ja taki hand maker xd) postanowiła od razu przetestować ją w parku i no cóż... Zabawa, tarzanie się robi swoje.



Tak poza tym to mamy zamiar gdzieś jechać, co jest związane z pewnym sportem, ale to niespodzianka (czytaj nie chcę wykrakać xd), więc ci....

I jeszcze jedna sprawa: chcecie recenzji Julków? 

sobota, 31 maja 2014

Idę ja, idziesz ty - wszyscy zeszliśmy na psy! - marsz azylanta 2014

Ach... od czego by tu zacząć. No więc tak - 24 maja odbył w się Krakowie wyczekiwany przeze mnie Marsz Azylanta 2014. Była to dla mnie pierwsza impreza tego typu, w której uczestniczyłam. Cóż, Krk to w porównaniu do Warszawy i jej okolic, Sopotu czy Opolu jest takim zadupiem, jeśli chodzi o zawody, psie imprezy. Pomimo tego raz w roku odbywa się coś fajnego, a dokładniej Marsz Azylanta!


Najgorszą część dla nas stanowiło przyłączenie się do maszerującej grupy i zaaklimatyzowanie się w niej. Teena początkowo bardzo się bała i musiałam wziąć ją na ręce.  Później szłyśmy z boku i jakoś to poszło. Później się już nie bała i raźnie przy mnie dreptała. Na miejscu czekała na nas masa atrakcji; różne stoiska, torek agility, kącik z zabawkami na inteligencję dla psów szkoły Qumam, a przede wszystkim mnóstwo psów i ludzi. Wszystko było fajne, jedno tylko mnie denerwowało - za głośna i irytująca muzyka. Skoro dla mnie, człowieka było to bardzo głośne to co musiały słyszeć psy! Masakra.



Poza tym odbyły się pokazy psów do adopcji i psa asystującego. Na innych nie byłam, bo moja matka przez telefon powiedziała tacie mimo moich protestów, że już ma po nas jechać, bo jechaliśmy na działkę. -.- Przez to na imprezie byłam jedynie jakieś 1,5 godziny, a miała trwać 3. Ech...


Najbardziej ucieszył mnie torek agility, na którym chwilkę poćwiczyłyśmy. Przy slalomie smycz mi się plątała, zauważyła to pewna pani z KTOZu i powiedziała mi, że mogę ją odpiąć, bo pies jest we mnie idealnie wpatrzony i nie ucieknie. :) Slalom rzeczywiście szedł nam świetnie, sucza spróbowała też skakania przez hopkę, której ani razu nie strąciła. Tamta pani nas znowu pochwaliła. Tunelu nie spróbowaliśmy, bo Teena pobiegła w stronę mamy, która stała na przy torku. Myślę, że Teena ma duże predyspozycje do tego sportu i próbuję coś wykombinować, żebyśmy mogły jeździć do Odlotowych Psów bądź Hitt Doga.

Macie resztę zdjęć:






















Ogólnie MA upłynął nam bardzo miło, ale tego samego dnia Teena zrobiła sobie coś w łapę i dziwnie ją teraz stawia. U weta w badaniu namacalnym nic nie wyszło, a moja mama twierdzi, że skoro nie kuleje to nic jej nie jest. Nie wiem co myśleć... może to jakoś rozchodzi. Na razie darujemy sobie bieganie i dłuższe spacery, żeby nie przemęczą tej łapy...