"I stared up at the sunZapewne znacie tę piosenkę. Cały czas chodzi mi ona po głowie i chyba nie bez powodu. W końcu tekst jest taki prawdziwy.
Thought of all the people, places and things I've loved
I stared up just to see
All of the faces,
you were the one next to me"
Co u nas? Jak zawsze zataczam błędne koło naprawiając wciąż piesełka. Cóż, jedynie kiedy jeszcze nie miałam psa to podświadomie łudziłam się, że będzie on i d e a l n y. Nic jednak nie stało się takie jakie miało(?) być i mam Teenę. Nie Jacka, nie Shelciaka ani nawet nie Grzywka PP. Mam za to cudownego przyjaciela i idealnie nieidealnego psa. Podobno związki ludzi, którzy są zbyt do siebie podobni nie trwają długo. Tak samo jest z linią człowiek-pies. Obie strony, aby tworzyć zgrany duet muszą idealnie uzupełniać. Kto wie, może właśnie takiego ideału szukałam? A może to raczej on znalazł mnie.
Na powyższym zdjęciu przedstawiam wam najnowsze umaszczenie bołdełków; Australian red&white double merle. Jeśli kiedykolwiek pojedziemy na jakieś zawody to zaszpanujemy nim jako pierwsi. Hihi. ;)
Tak właśnie wyglądała Teena po zabawie z Norą. Coś ostatnio niestety nie chce się moje psisko bawić z innymi psami, co mnie martwi. Po wyjeździe stała się jakaś nietykalska i często warczy, kiedy jakiś pies chce ją zaczepić(chociaż jeszcze niedawno sama potrafiła dosłownie wejść jakiemuś psu na głowę, byleby się z nią bawił). No dobra, jakoś musimy od nowa zacząć resocjalkę, którą chyba po prostu przedtem za wcześnie skończyłam. Jak się już trochę psinko ogarnie to zamierzam zacząć jeździć z nim na wybieg dla psów, gdzie może się otrząśnie z tych swoich schiz. Czasami zastanawiam się czy nie wcisnęli mi jakiejś lajtowej wersji bordera, który raz może ciągnąć do innych psów z wywieszonym jęzorem, a innym razem podkulić ogon i uciekać. Ech... przy okazji będzie tam mini torek agi, więc trochę poćwiczymy.
A co z fri? Powiem, że coraz lepiej. Rollery są spoko, piesek coraz bardziej najarany, a dzisiaj ogromnie miło mnie zaskoczył. Próbowałam rzucać króciutkie backhandy, ale Tee zatrzymywała się za każdym razem i czekała, aż dysk spadnie. Tymczasem kolejny rzut i... pies w powietrzu. Wprawdzie dysk nie został złapany, ale grunt, że dupka pięknie była w górze. Pańcia jest strasznie dumna. Co z tego, że nie złapała! W końcu zrozumiała, że po dysk może skakać jak po patyczki i z gracją robić kłębek na ziemią. Cudo. Teena ma nie najgorszą technikę skoku, więc będziemy dalej rozwijać się w tym sporcie. Trzymajcie kciuki!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
SPAM typu "fajny blog, post zapraszam do mnie" itd. będzie usuwany.