Co tu dużo pisać wszędzie dynie, znicze i dzieciaki chodzące po domach w poszukiwaniu słodkości (w tym m.in. ja xd). Nic dodać nic ująć, po prostu Wesołego Halloween dla was i waszych psów. ;D
Tee też dostało się coś dobrego tyle, że smakołyki Maced przysmak light (to takie paski, sucz nawet smakują) i kabanos z dziczyzną z firmy Yorusie (?), więc pysio także happy. :D
Żeby nie owijać już w bawełnę zrobiłam pierwszy film z Teeną (trochę spóźniony, bo miałam go zrobić kilka miesięcy temu...), który wyszedł średnio, ale jak na pierwszy to chyba ok. c; Trochę w montażu coś poszło nie tak, ale JEST!
czwartek, 31 października 2013
środa, 9 października 2013
Postęp.
Ostatnio zauważyłam nieco postępów odkąd Teena zawitała w naszym domu. Pomyślałam, że w tym poście się nimi podzielę.
Kiedyś:
Bardzo bała się ciężarówek, zza płotowych szczekaczy. Ogon od razu w dół, pies się kuli i chce wracać do domu. Gdy zaczynała ujadać na osoby, które przechodziły przez klatkę schodową to nie sposób byłą ją uciszyć. Koniecznie musiała poznać wszystkie psy, które widziała po drodze i wtedy były tylko one. Pańcia mogła sobie wołać i wołać, psy ważniejsze. Każda osoba, która wpadła jej w oko (w tym wszystkie dzieci) miała rozkaz pogłaskać ją i najlepiej pobawić się jeszcze na środku chodnika czy drogi.
Dziś:
Teraz nie boi się w ogóle ciężarówek, jedynie może zachować niepewność jak cała sfora psów, których właściciele pozwalają im na samopas, nagle dobiegnie do płotu i będzie niemiłosiernie ujadać. Zdarza się, że coś tam szczeknie jak usłyszy niepokojący dźwięk, ale nie ujada tak jak kiedyś. Czasami podbiegnie do innych psów, ale gdy kilka razy ją zawołam to zawsze wróci. Udało mi się nawet odwołać ją w pół drogi do innego psa. Nie cieszy się już kiedy każdy ją głaszcze (czemu ja zawsze zapominam, żeby mówić, że ma świerzb? =.=) i raczej sama o to nie prosi.
Może to na razie małe postępy i dużo pracy przed nami, ale niewątpliwie JEST LEPIEJ, a z tego bardzo się cieszę. Dzisiaj czekając na moją sis nie mogłam się powstrzymać i poszłam do zoologicznego. Od razu zapytałam o kagańce. A właśnie - ostatnio Tee miała swoją pierwszą podróż autobusem. Jechałyśmy do parku, miałyśmy szczęście, bo były dwa miejsca wolne koło siebie i Łaciata zajęła jedno, a ja drugie (było jeszcze dużo wolnych, więc nas nie opieprzyli). Normalnie siedziałaby na kolanach, ale o wiele bardziej wolała siedzieć koło mnie, dlatego jej pozwoliłam. W obie strony zachowywała się grzecznie, nie sprawiała problemów. Tylko uświadomiłam sobie, że pomimo wszystko powinna raczej mieć kaganiec. Z tego właśnie powodu znalazłam się zoologu. Jedyny jaki pasuje do jej pyska to skórzany, do którego nie jestem zbytnio przekonana... Ale nie ważne. Skończyło się tym, że postanowiłam zamiast kagańca kupić jej jakaś zabawkę. Zastanawiałam się między gumowym kurczakiem a szarpakiem z piłką, a wtedy upatrzyłam takowy zestaw:
Zamiast kurczaka hamburger, nieco krótszy szarpak, ale za to piłka jest oddzielnie. Jednak warto najpierw porównać wszystko co się kupuje i się rozejrzeć zanim zwróci się w stronę kasy. Wszystkie zabawki bardzo przypadły Teenie do gustu, a zwłaszcza szarpak, którym jest po prostu zafascynowana. :D
Kiedyś:
Bardzo bała się ciężarówek, zza płotowych szczekaczy. Ogon od razu w dół, pies się kuli i chce wracać do domu. Gdy zaczynała ujadać na osoby, które przechodziły przez klatkę schodową to nie sposób byłą ją uciszyć. Koniecznie musiała poznać wszystkie psy, które widziała po drodze i wtedy były tylko one. Pańcia mogła sobie wołać i wołać, psy ważniejsze. Każda osoba, która wpadła jej w oko (w tym wszystkie dzieci) miała rozkaz pogłaskać ją i najlepiej pobawić się jeszcze na środku chodnika czy drogi.
Dziś:
Teraz nie boi się w ogóle ciężarówek, jedynie może zachować niepewność jak cała sfora psów, których właściciele pozwalają im na samopas, nagle dobiegnie do płotu i będzie niemiłosiernie ujadać. Zdarza się, że coś tam szczeknie jak usłyszy niepokojący dźwięk, ale nie ujada tak jak kiedyś. Czasami podbiegnie do innych psów, ale gdy kilka razy ją zawołam to zawsze wróci. Udało mi się nawet odwołać ją w pół drogi do innego psa. Nie cieszy się już kiedy każdy ją głaszcze (czemu ja zawsze zapominam, żeby mówić, że ma świerzb? =.=) i raczej sama o to nie prosi.
Może to na razie małe postępy i dużo pracy przed nami, ale niewątpliwie JEST LEPIEJ, a z tego bardzo się cieszę. Dzisiaj czekając na moją sis nie mogłam się powstrzymać i poszłam do zoologicznego. Od razu zapytałam o kagańce. A właśnie - ostatnio Tee miała swoją pierwszą podróż autobusem. Jechałyśmy do parku, miałyśmy szczęście, bo były dwa miejsca wolne koło siebie i Łaciata zajęła jedno, a ja drugie (było jeszcze dużo wolnych, więc nas nie opieprzyli). Normalnie siedziałaby na kolanach, ale o wiele bardziej wolała siedzieć koło mnie, dlatego jej pozwoliłam. W obie strony zachowywała się grzecznie, nie sprawiała problemów. Tylko uświadomiłam sobie, że pomimo wszystko powinna raczej mieć kaganiec. Z tego właśnie powodu znalazłam się zoologu. Jedyny jaki pasuje do jej pyska to skórzany, do którego nie jestem zbytnio przekonana... Ale nie ważne. Skończyło się tym, że postanowiłam zamiast kagańca kupić jej jakaś zabawkę. Zastanawiałam się między gumowym kurczakiem a szarpakiem z piłką, a wtedy upatrzyłam takowy zestaw:
Zamiast kurczaka hamburger, nieco krótszy szarpak, ale za to piłka jest oddzielnie. Jednak warto najpierw porównać wszystko co się kupuje i się rozejrzeć zanim zwróci się w stronę kasy. Wszystkie zabawki bardzo przypadły Teenie do gustu, a zwłaszcza szarpak, którym jest po prostu zafascynowana. :D
sobota, 5 października 2013
Zakupy dla Łaciatej
Nie pisałam, bo czekałam na przesyłki. Ale już są, więc trzeba się pochwalić. :D
Frisbee z Trixie.
Zwykły gumiak do nakręcania na dyseczki. Kolor żółty, chociaż prosiłam o zielony. Ale no cóż, nie można mieć wszystkiego. W sumie nie wiem jednak czy żółty nie jest bardziej widoczniejszy, więc może ten kolor też ma swoje plusy. Ogółem gumiak jak gumiak, myślałam, że będzie jeszcze miększy, ale na szczęście nie. Teena (bo zdecydowałam, że od dzisiaj tak piszę jej imię) średnio go lubi, ma wielkie problemy z podniesieniem go jak upadnie na ziemię. Próbowałam robić też maleńkie rzuty (wprost do pyska - to jakieś kilka cm odległości), ale zamiast próbować go chwycić, odskakuje. Ale będziemy nadal próbować, może coś z tego wyjdzie.
Kong Classic.
Dokładnie czerwony rozmiar medium. Każdemu polecam to cudeńko. Tata coś tam gadał, że po co wydałam tyle kasy na coś co wygląda jak jakaś część do auta (chodziło o bodajże amortyzator xd), ale mam to gdzieś. Sam nie wie jak bardzo jej to pomogło. Rozwinęła sobie kreatywność, jest bardziej taka jak moja mama mówi "do przodu" i więcej kombinuje. Wyczaiła, że moja kieszeń w torbie na smakołyki działa podobnie jak kong i jeśli jej dobrze nie zasunę to też coś można z niej smacznego wyciągnąć. ;) Wcześniej w życiu by tam nawet nosa nie wsadziła. A jak już widzi tego bałwanka to od razu się zrywa i podskakuje do ręki, żeby go dostać.
Komplecik z Furkidz.
Smycz i obroża (zatrzask plastikowy) we wzorek Sweet Turtles. Miał być półzacisk z OhMyPet, ale pomyślałam, że jednak nie jest on nam potrzebny, a w Furkidz mają ładniejsze wzory. Zdziwiło mnie to, że karabińczyki i kółka smyczy są tak duże pomimo mniejszej grubości taśmy, ale to pewnie przez przyzwyczajenie do tej starej, która była bardzo cienka i wszystko miała małe. Jestem bardzo zadowolona, obroża chociaż nie posiada żadnego obszycia to nie ociera skóry psa jak poprzednia i sama w sobie jest przyjemna w dotyku, jak i miła dla oka.
Ostatnio bardzo dużo nam zadają i robią co chwilę kartkówki, ale wystarczy, że spojrzysz na tego głupolka i już powraca uśmiech na twarzy.
"Human, don't worry, be happy!"
Poza tym robimy postępu w sztuczkach. Opanowaliśmy jakiś czas temu slalom, teraz uczymy się ukłon i okazało się, że bez uczenia Tee potrafi podawać łapy też na stopy. Mam film sztuczkowy, ale trwa on zaledwie kilkadziesiąt sekund, a dodawał mi się przez godzinę (i nadal nie dodał), więc sobie odpuściłam. Chyba robię format albo zmieniam Windowsa, bo ten, który teraz mam mnie po prostu dobija.
Frisbee z Trixie.
Zwykły gumiak do nakręcania na dyseczki. Kolor żółty, chociaż prosiłam o zielony. Ale no cóż, nie można mieć wszystkiego. W sumie nie wiem jednak czy żółty nie jest bardziej widoczniejszy, więc może ten kolor też ma swoje plusy. Ogółem gumiak jak gumiak, myślałam, że będzie jeszcze miększy, ale na szczęście nie. Teena (bo zdecydowałam, że od dzisiaj tak piszę jej imię) średnio go lubi, ma wielkie problemy z podniesieniem go jak upadnie na ziemię. Próbowałam robić też maleńkie rzuty (wprost do pyska - to jakieś kilka cm odległości), ale zamiast próbować go chwycić, odskakuje. Ale będziemy nadal próbować, może coś z tego wyjdzie.
Kong Classic.
Dokładnie czerwony rozmiar medium. Każdemu polecam to cudeńko. Tata coś tam gadał, że po co wydałam tyle kasy na coś co wygląda jak jakaś część do auta (chodziło o bodajże amortyzator xd), ale mam to gdzieś. Sam nie wie jak bardzo jej to pomogło. Rozwinęła sobie kreatywność, jest bardziej taka jak moja mama mówi "do przodu" i więcej kombinuje. Wyczaiła, że moja kieszeń w torbie na smakołyki działa podobnie jak kong i jeśli jej dobrze nie zasunę to też coś można z niej smacznego wyciągnąć. ;) Wcześniej w życiu by tam nawet nosa nie wsadziła. A jak już widzi tego bałwanka to od razu się zrywa i podskakuje do ręki, żeby go dostać.
Komplecik z Furkidz.
Smycz i obroża (zatrzask plastikowy) we wzorek Sweet Turtles. Miał być półzacisk z OhMyPet, ale pomyślałam, że jednak nie jest on nam potrzebny, a w Furkidz mają ładniejsze wzory. Zdziwiło mnie to, że karabińczyki i kółka smyczy są tak duże pomimo mniejszej grubości taśmy, ale to pewnie przez przyzwyczajenie do tej starej, która była bardzo cienka i wszystko miała małe. Jestem bardzo zadowolona, obroża chociaż nie posiada żadnego obszycia to nie ociera skóry psa jak poprzednia i sama w sobie jest przyjemna w dotyku, jak i miła dla oka.
Ostatnio bardzo dużo nam zadają i robią co chwilę kartkówki, ale wystarczy, że spojrzysz na tego głupolka i już powraca uśmiech na twarzy.
"Human, don't worry, be happy!"
Poza tym robimy postępu w sztuczkach. Opanowaliśmy jakiś czas temu slalom, teraz uczymy się ukłon i okazało się, że bez uczenia Tee potrafi podawać łapy też na stopy. Mam film sztuczkowy, ale trwa on zaledwie kilkadziesiąt sekund, a dodawał mi się przez godzinę (i nadal nie dodał), więc sobie odpuściłam. Chyba robię format albo zmieniam Windowsa, bo ten, który teraz mam mnie po prostu dobija.
Subskrybuj:
Posty (Atom)